środa, 29 stycznia 2014

Śladem filozofa

Drugi dzień w Kioto (a 15. dzień naszej wyprawy) spędziłyśmy podążając trasą, która nazywana jest ścieżką filozofii. Ciągnie się wzdłuż kanału obsadzonego drzewami wiśni. Wiosną jest to jedno z bardziej popularnych miejsc na hanami w Kioto. Kanał wybudowano w epoce Meiji w celu zasilenia pierwszej elektrowni wodnej. Co ciekawe, jest połączony z Biwa - największym słodkowodnym jeziorem Japonii. Trasa zyskała miano ścieżki filozofii, ponieważ każdego poranka zmierzał nią na uczelnię Nishida Kitarō - znany japoński filozof, w pierwszej połowie XX wieku wykładający na uniwersytecie w Kioto.


Początek trasy znajduje się w Higashiyamie, nieopodal Srebrnego Pawilonu. Jego budowę zlecił shogun Ashikaga Yoshimasa. Miała powstać na wzór Kinkakuji (Złotego Pawilonu), czyli posiadłości jego ojca, Ashikagi Yoshimitsu. Końcem XV wieku powstał więc Ginkakuji, początkowo jako rezydencja Yoshimasy. Po jego śmierci (niedługo po rozpoczęciu prac nad budowlą) przemianowano pawilon na świątynię buddyjską.


Srebrny Pawilon i karesansui - ogród suchego krajobrazu, skomponowany ze żwiru, piasku i kamieni.


Świątynia leży w pięknym ogrodzie, o którym pisałyśmy w tym poście





Przy drodze prowadzącej do Srebrnego Pawilonu natknęłyśmy się na taką niespodziankę;)

すてき~

I znów wróżby! Pudełko stało przy ulicy prowadzącej do Srebrnego Pawilonu. Za jedyne 100 jenów można przekonać się, w jakich barwach przedstawia się nasze życie miłosne;)

W poszukiwaniu cykad.

Kolejnym przystankiem na naszej trasie była ukryta w lesie świątynia Hōnen. Warto zajrzeć tam ze względu na spokojną atmosferę i zdecydowanie mniejszą liczbę zwiedzających (my byłyśmy tam zupełnie same!). Główną atrakcją tego miejsca jest piękny ogród i okazała brama pokryta grubą strzechą.





Po przejściu przez bramę po prawej i lewej stronie zobaczyłyśmy kopce usypane ze żwiru i piasku. Podobno co 4-5 dni widniejące na nich wzory są układane na nowo.

Zawędrowałyśmy w końcu chyba niemal na przedmieścia Kioto, dość zresztą urocze.


Zboczyłyśmy więc ze ścieżki filozofii i odbyłyśmy daleką podróż autobusem - do Złotego Pawilonu. Tłumy były tak duże, że ciężko było robić zdjęcia.



Wracając na stację, zatrzymałyśmy się w Pontochō (gdzie dał się słyszeć język polski!). Zmęczone zaczęłyśmy szukać miejsca na kolację. Kiedy stałyśmy przed wystawą jednej z restauracji, podziwiając woskowe imitacje oferowanych przez nią potraw, ze środka wyłonił się kucharz i zaciągnął nas do środka. Byłyśmy tam jedynymi gośćmi.


Woskowe jedzenie !

A tu już prawdziwe;)



Staramy się nie cofać przed kulinarnymi wyzwaniami, ale maki z gorzką ikrą dorsza (po lewej) trochę nas przerosły.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz